TworzymyGłos Regionu
REKLAMA

Dariusz Broniewicz: Wszyscy mamy jeden cel - pokonać własne słabości

Czwartek, 17 maja 2018 o 16:04, aktualizacja Wtorek, 29 maja 2018 o 09:19, autor: 0
Dariusz Broniewicz: Wszyscy mamy jeden cel - pokonać własne słabości

Zawodnik klubu sportowego ENDORFINY Wąsosz podjął się wzięcia udziału w ChampionMan Duathlon Czempin, w którym pokonał 10 km biegu/60 km rowerem/10 km biegu, a to wszystko bez przerwy! Był to jego pierwszy start w tego typu zawodach. O przygotowaniach do duathlonu, atmosferze na trasie, wzajemnym mobilizowaniu się uczestników oraz o pokonywaniu własnych słabości porozmawialiśmy z Dariuszem Broniewiczem.

Julia Wycichowska: Startowałeś pierwszy raz w tego typu zawodach, jakim jest ChampionMan Duathlon Czempin (10 km biegu/60 km rowerem/10 km biegu). Co skłoniło cię bądź zmobilizowało do tego, aby wziąć w nich udział?

Dariusz Broniewicz: Tak, był to mój pierwszy start ale już teraz wiem, że na pewno nie ostatni. Zamierzam umieścić Championman Duathlon Czempiń na stałe w kalendarzu biegowym. Dokładnie 3 grudnia 2017 r byłem w Krzywiniu na Biegu Fartucha i wchodząc do biura zawodów zauważyłem wielki plakat o duathlonie. Zrobiłem sobie zdjęcie plakatu i już wtedy zdecydowałem ,że wezmę udział w tych zawodach. Nie miałem wtedy nawet roweru, a tak szczerze mówiąc, nie jeździłem na rowerze od ponad 10 lat. Z drugiej strony już jakiś czas myślałem o tym, aby na swoje czterdzieste urodziny wystartować w zawodach triathlonowych, więc duathlon to pierwszy etap do realizacji marzeń o triathlonie.

Jak wyglądały  przygotowania i jak długo one trwały?

Zawsze byłem aktywny, grałem w piłkę, biegałem. Moja przygoda z zawodami biegowymi zaczęła się w 2016 na biegu Łabędzia w Ścinawie. Potem zacząłem biegać półmaratony, przebiegłem również maraton. W 2017 zdobyłem “Koronę Półmaratonów Polskich”.

Za rower wziąłem się dopiero niecałe 3 miesiące temu. Jest to bardzo niewiele. Mój organizm wydolnościowo dawał radę, gorzej mięśniowo. Mięśnie nóg przyzwyczajone do biegania, zupełnie nie chciały przyzwyczaić się do pracy na rowerze. Ostatnie tygodnie przed startem robiłem średnio 140 km rowerem i 50 km biegiem, tygodniowo .

Pojawił się  moment kryzysu na trasie?

Tak, na szczęście  moment kryzysu pojawił się dopiero w połowie ostatniego dystansu biegowego, czyli na 75 kilometrze. Miałem wtedy myśli, żeby zejść z trasy, poddać się. W tym momencie mocno wsparła mnie rodzina, gdy przebiegałem koło nich i zobaczyli w jakim jestem stanie, od razu ruszyli mi na pomoc. Krzyczeli, dopingowali, a syn do końca trasy jechał koło mnie rowerem i motywował do walki. To może wydawać się nic takiego ale naprawdę pomogło. Widząc ich zaangażowanie, wiedziałem, że nie mogę zejść z trasy.

Jak wyglądała atmosfera na trasie i stosunki między uczestnikami duathlonu?

Atmosfera na trasie była naprawdę niesamowita. Kibice dawali czadu zarówno na trasie biegowej jak i rowerowej. Podczas jazdy rowerem poszczególne wioski rywalizowały między sobą kto lepiej kibicuje. Był hałas, była energia i radość, a to bardzo motywuje. To niesamowite, że pomimo rywalizacji,  walki o wynik był czas żeby zamienić między sobą słowo. Kiedy mijałem kogoś kto miał kryzys, mobilizowałem do walki, a gdy sam nie dawałem rady, usłyszałem od zawodników, że mam się nie poddawać. Tak to działa, rywalizujemy ale wszyscy przecież mamy jeden cel, pokonać własne słabości.

Miał pan w planach pokonać trasę w 4 h. Udało się jeszcze szybciej, bo w 3h i 50 min,

Jeszcze na sześć tygodni przed startem złamanie czterech godzin  wydawało mi się mega wyczynem, a nawet nierealne. Ale już dwa tygodnie przed, po cichu, liczyłem na 3h50 minut. Niestety dwa dni przed zawodami skończyłem antybiotykoterapię, więc nie byłem już pewny niczego, nawet sam start w zawodach stał pod dużym znakiem zapytania. Koniec końców skończyłem w 3:46:14 więc jak dla mnie, jest to świetny wynik .

Jakie uczucia towarzyszyły ci po przekroczeniu mety?

Tego uczucia nie da się opisać. To trzeba przeżyć żeby zrozumieć. Czasami podczas zawodów, i to tuż po starcie, zadaje sobie pytanie, po co ty to robisz? I odpowiedź znajduję w momencie przekroczenia mety. Jest to euforia i niesamowita satysfakcja. Są łzy radości i duma. Coś pięknego. Myślę, że dla tych odczuć  ludzie decydują się na starty w tego typu zawodach.

A jakie znaczenie miał dla ciebie osiągnięty wynik?

Wynik? Przede wszystkim, wytyczna do kolejnego startu, trzeba go poprawić. A ponadto jest dowodem na to, że ciężką pracą, systematycznymi treningami i uporem  można zrealizować swoje marzenia i osiągać cele które sobie zakładamy. Życzę każdemu żeby choć raz w życiu spróbował startu w zawodach, (może nie od razu duathlon) i poczuł się jak zwycięzca. Może akurat okaże się, że ma ukryty talent! Na przykład koleżanka z Klubu Sportowego Endorfiny Wąsosz, Agnieszka Olejnik, biega od jesieni 2017, a gdy ja walczyłem w Czempiniu, ona w Ścinawie podczas “Biegu Łabędzia” zdobyła swój kolejny puchar, była trzecią kobietą w klasyfikacji K30.  

Zachęcam wszystkich do uczestnictwa w różnych zawodach oraz do stawiania sobie poprzeczki wysoko, ponieważ jak już nam się uda, satysfakcja jest niezapomniana.

(julka, fot. : KS Endorfiny Wąsosz)

REKLAMA
POLECAMY
REKLAMA

Komentarze (0)

avatar

Do tej wiadomości nie został dodany żaden komentarz
Opisz szczegółowo, co jest niewłaściwe w komentarzu, który chcesz zgłosić do moderacji

REKLAMA

Pozostałe wiadomości

Ogłoszenia

REKLAMA

Czy wiesz, że blokując reklamy blokujesz rozwój portalu? Dzięki reklamom jesteśmy w stanie informować Cię o wszystkim, co dzieje się w naszym regionie. Dlatego prosimy - wyłącz AdBlock i od czasu do czasu kliknij w nasze reklamy. Dziękujemy.