Robert Mazulewicz jest zdania, że żywego konia nie wysłałby do prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bo by konia zamęczyli. Jeżeli już miałby komuś żywego konia sprezentować, to wysłałby taką niespodziankę do Donalda Tuska, Roberta Biedronia, czy Rafała Trzaskowskiego.
- Proszę tych moich, ewentualnych wyborów komu wysłać żywego konia, a komu zabawkę na biegunach nie kojarzyć z sympatiami politycznymi - podkreśla Robert Mazulewicz - polityków dzielę na ludzi, którzy nie mają skłonności do psucia i tych, którzy takie skłonności mają. Z jakiej są partii, to już jest mniej ważne.
13 sierpnia Robert Mazulewicz postanowił wysłać konia na biegunach do prezesa Jarosława Kaczyńskiego (treść listu i materiał filmowy zamieszczamy poniżej)
- Jak funkcjonować może naczelnik bez konia?! W żadnym wypadku nie może! Toteż czując się w obowiązku - jako prawdziwy patriota i Polak - by tę krzyczącą niesprawiedliwość naprawić i krzywdę wyrządzoną Naczelnikowi wyrównać, zdobyłem konia. A sił nie szczędziłem! I udało się. Naczelnik będzie miał konia o imieniu Antonina. Rumak bezpieczny, nie narowisty, niewysoki (podobnie jak Naczelnik), trochę sfatygowany życiem (jak Naczelnik), wypłowiały i wyleniały (na wzór Naczelnika), niemłody ale i nie starszy od Naczelnika. Jednym słowem rumak na miarę Naczelnika. Można rzec, że jakby stworzony pod niego!
Robert Mazulewicz zarazem zastrzega, że cała akcja nie jest stworzona pod zbliżające się wybory samorządowe.
- Wystartowałem w styczniu 2017 roku w wyborach uzupełniających, bo chciałem utrzeć nosa kontrkandydatom - mówi radny - jestem obecnie na rencie i raczej nie zamierzam startować w październiku w wyborach samorządowych.
Robert Mazulewicz być może nie wystartuje w wyborach samorządowych, natomiast od 2008 roku komentuje lokalne sprawy. Najpierw na blogu Mazulewicz Show (od 2008 do 2011) i na blogu Mazulewicz Show II od 2011 roku do teraz.
(rak/foto: R.Mazulewicz)